niedziela, 13 listopada 2011

Przygodę czas zacząć!

Ostatnia noc w Polsce. W moim łóżku. W znanym mi od dawna otoczeniu.

Ostatnia...

Teraz czas na zmiany! Czas na NOWE i PIERWSZE :)

No to hej przygodo!

Spakowana jestem. Mam nadzieję, że nie przydarzą mi się żadne niemiłe niespodzianki. Wszelkie pyły/chmury/mgły/huragany itp. proszę sobie zrobić dzień wolnego i nie zawracać gitary ;)

To do usłyszenia już tam. Zza wielkiej wody.

piątek, 11 listopada 2011

Motyle w brzuchu...

3 DNI!

Słownie:  t r z y !

Trzy doby dzielą mnie od wywrócenia swojego życia do góry nogami.

Za 72 godziny będę siedzieć na pokładzie samolotu do Nowego Jorku...
Matko! Czy ja się słyszę?! Czy to do mnie dociera?! Sama nie wiem...
To jest tak surrealistyczne, że moja głowa tego nie ogarnia. Kłębią się w niej przeróżne emocje, od radości, ciekawości i podniecenia, aż po smutek i obawę. Obawę przed nieznanym. Nigdy wcześniej nie czułam tylu sprzecznych ze sobą emocji naraz. Jeszcze nie wyjechałam, a już dowiaduję się nowych rzeczy o sobie. Ciekawe uczucie, poznawać samą siebie...w nowych sytuacjach. A to dopiero początek...to co to będzie później :) Niezła lekcja życia.


Spakować się na rok to nie lada sztuka. Zwłaszcza jak ma się ograniczenia wagowe bagażu. Jestem właśnie w trakcie owego pakowania. Moja strategia jest prosta: absolutne minimum, potrzebne do przeżycia dwóch tygodni. Potem uzupełni się "zapasy", ale to już na miejscu. Na całe szczęście nie jestem typem "chomika" i nie kolekcjonuję rzeczy typu "bo a nuż się przyda", więc bez problemu przeprowadzam surową selekcję rzeczy, które wpisuję na listę "ZABIERAM ZE SOBĄ".


Projekt na szkolenie odhaczony z listy "TO DO". Nie jest to może szczyt mych artystycznych zdolności, ale ważne, że jest. Poszłam po łatwiźnie. Kopiuj, wklej, estetyczna korekta, drukuj. I tyle.


Najcięższe są oczywiście pożegnania. Najgorsze jeszcze przede mną. Na lotnisku. Z mamą. Spodziewam się  wilgotnych oczu. Chusteczki pójdą w ruch.



Ostatni weekend w Polsce. Słowo OSTATNI pojawia się w mojej głowie bardzo często w tych OSTATNICH dniach :) Ale już niedługo będę powtarzać słowo:  PIERWSZY (raz)!

I tym optymistycznym akcentem kończę mój wywód.

Bez odbioru.





.

czwartek, 13 października 2011

My flight itinerary!

Już wiem, co mnie czeka na początku. Znam już przebieg mojego  lotu do USA. A prezentuje się on następująco:

GDAŃSK - WARSZAWA (czas trwania podróży: 1h 05min)
Wyl. 13:00
Przyl. 14:05

Czas oczekiwania między połączeniami: 2h 45min.

WARSZAWA - NY (Newark) (czas trwania podróży: 9h 55min)
Wyl. 16:50
Przyl. 20:45

Czyli mam przesiadkę jeszcze w Polsce. I potem usiedzieć 10h na szacownych czterech literach, aż do NY. Jakoś dam radę :P Wiem, że lecę z jeszcze jedną dziewczyną, więc będzie raźniej. Zaopatrzę się w coś do czytania, em pe trójeczkę i hej do przodu!

Do wyjazdu został miesiąc. Ostatnie kilkadziesiąt dni obcowania z naszym wspaniałomyślnym narodem i krajem. Ah...nie mogę się już doczekać!!!

środa, 14 września 2011

Mam cię!

Jest! Jest! Mam go!

W wielkiej, żółtej kopercie odnalazłam...Go. Piękny z zewnątrz, ale najważniejsze jest wnętrze. Od dawna marzyłam, żeby Go mieć. Jest mój :) Mój ... paszport z wklejoną wizą do USA :)

Paszport z wizą przywędrował dziś do mnie za pomocą kuriera DHL. Opłata za przesyłkę to 26 zł, nie 23,20 zł, jak to było napisane na potwierdzeniu z ambasady. No niech im tam będzie ;p

Wszystkie dane się zgadzają, więc wszystkie papierzyska mam już z głowy. Nic tylko skreślać dni w kalendarzu, odliczając czas do rozpoczęcia wielkiej przygody!!!

:)

sobota, 10 września 2011

Upragnione "Good luck in US" :)



Uff! Kolejny etap za mną! Dostałam wizę! Teraz już nic nie stoi na przeszkodzie, żeby swobodnie odliczać dni do wyjazdu :)

A było to tak...

Piątek. 9 września. O godz. 8:30 podążam żwawym krokiem w stronę nr 12 na ulicy Pięknej (nazwa nieadekwatna do prezencji ulicy ;p). Na miejscu zastaję (a jakże) kolejeczkę ludzi. Pan wpuszcza po kilka osób. Każe wyciągnąć telefony, aparaty, zdjąć pasek, zegarek, inne metale i zdjąć okrycie wierzchnie. Jako, że się przygotowałam, nie miałam ze sobą żadnej z tych rzeczy. Jeśli ktoś miał, to dostawał numerek w zastaw. Pan niepocieszony, że nie może mi dać numerka, każe przejść przez bramkę. Żeby tego było mało, Pan urozmaica sobie dzień, prosząc o podciągnięcie nogawek, w celu pokazania łydek :) Że niby coś tam można schować i muszą to sprawdzić...taaa...jasne :)

Następnie idę prosto dalej...za następnymi drzwiami siedzą dwie panie i proszą o pokazanie potrzebnych dokumentów. Pani tak z "ciekawości" pyta się do jakich dzieci jadę i z jakiej agencji. Jeśli ma się wszystkie dokumenty, można iść dalej.

No to idę dalej...prosto i w lewo, po schodach w dół. Kolejna kolejka. Czekam kilka chwil i podchodzę do okienka. Miła pani wita mnie uśmiechem i prosi o dokumenty. Sprawdza wszystko, wpisuje do kopma. Pyta się mnie czy SEVIS jest zapłacony. Ja, że: tak, tam jest potwierdzenie. Myślę sobie...niedobrze..oj niedobrze...coś jest nie tak! Serce zaczęło walić...ale pani mówi: Oh! Coś tam tu nie wyskakuję, ale widzę, że jest opłacone, OK. Uff ! Jeszcze parę typowych pytań, odciski palców, numerek i można iść do poczekalni.

Idę zasiąść na czerwonym siedzisku. Ludzi pełno. W dłoni trzymam numer A037, a na tablicy wyświetla się A010. No nic, wiedziałam, że sobie poczekam.

Czekam...czekam....po ok. 1,5h...wyświetla się mój numerek. Idę z sercem w gardle.

Konsul po polsku wita się ze mną i prosi o dokumenty. Zaczyna się seria pytań. Niespodziewanych. Najpierw po polsku: co robią moi rodzice, czy mam rodzeństwo i czy pracuje, czy byłam kiedyś poza Europą, a podróże po Europie, czy mam rodzinę w USA, czy mam doświadczenie z dziećmi, w jakim wieku, ile godzin tygodniowo, czy otrzymywałam zapłatę. Następnie seria pytań po angielsku: gdzie pracują hości, imiona i wiek dzieci, miasto i stan, do którego jadę.

Uff...koniec pytań. Konsul oświadcza mi, że podpisuję moje podanie, i że w ciągu 5 dni paszport z wizą przywiezie kurier. Dostaję karteczkę DHL! "Good luck in US" na koniec i JUŻ! To wszystko.

Z bananem na ustach odchodzę od okienka i drepczę do wyjścia. Juuuuuupiiii!

Jestem niezmiernie zadowolona, że to wszystko już za mną. Powodzenia dla innych, co mają to jeszcze przed sobą ;*  Teraz tylko czekam z niecierpliwością na ciekawszą część mojej przygody :) 

środa, 7 września 2011

Wsiąść do pociągu...do Warszawy jadącego :)

Kierunek na jutro: Warszawa

Cel podróży: wyjść z ambasady BEZ paszportu, za to z formularzem DHL ;)

Stan emocjonalny: pacjent lekko zestresowany, ciśnienie podwyższone bez spożycia kawy, suchość w gardle - ogólnie optymistycznie :)

Czas i miejsce akcji:  09.09.2011r. - godz. 9:00 - Ambasada USA - Wawa

Środek transportu: jakże zacna Polska Kolej Państwowa


Jeśli ktoś się nudzi i nie ma nic lepszego do roboty w piątek rano, to niech trzyma za mnie kciuki :)
Alleluja i do przodu!

wtorek, 23 sierpnia 2011

Telefon do ambasady

Kilka dni temu odbyłam rozmowę z panią z ambasady. Rozmowa trwała coś koło 7 minut, więc naciągnęli mnie na jakieś 35 polskich złotych. Liczyłam, że w słuchawce odezwie się niski, męski głos, a tu takie rozczarowanie! Eh, no trudno, Pani była całkiem sympatyczna, więc wybaczam.

Z konsulem jestem umówiona na 9 września, o godz. 9:00. Tylko w co ja się ubiorę...? :)

Dla osób, które są przed rozmową telefoniczną, kilka informacji:
- dzwoniąc trzeba mieć pod ręką paszport (bedzie potrzebny nr paszportu) i potwierdzenie wypełnienia formularza DS-160 (chodzi o nr potwierdzenia), jak również coś do pisania, żeby zapisać nr spotkania i kilka dodatkowch informacji,
- rozmowa odbywa się w języku polskim :)

Teraz tylko czekam na ten sądny dzień i będę już o krok bliżej mego amerykańskiego snu :) A raczej jawy, bo to się dzieje na prawdę :)

Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze i otrzymam wizę!

czwartek, 18 sierpnia 2011

DS - 160

Fiu! Mam to już za sobą :) Cudny formularz DS-160 wypełniony i wysłany. Bez większych problemów udało mi się go skończyć, choć muszę przyznać, że pytania o nierząd i terroryzm lekko dezorientują człowieka. Hmm...terroryzm...,nie...jaki terroryzm?! Ja?! Skądże znowu!

Teraz tylko zadzwonić do konsula i umówić się na rozmowę kwalifikacyjną. CV i "list motywacyjny" mam, więc myślę, że dostanę tę "pracę" :D

Do wyjazdu pozostało 87 dni.
Dużo czasu, ale...dni mijają jeden za drugim...jakoś to zleci :)

czwartek, 4 sierpnia 2011

It's already official!


You have matched with the Host family, and are scheduled to arrive in the United States on 14.11.2011 for your Orientation program in New Jersey.

Yeah!


South Riding - to moja przyszła "miejscówka" :)

Już oficjalnie mogę powiedzieć, że wyjeżdżam do USA.
W listopadzie.
Czasu mam dużo.

Kilka formalności pozostało do załatwienia, ale teraz to już na luzie. No może potem, jak przyjdzie do konfrontacji ME vs. CONSUL będzie lekki stres, ale o tym teraz za dużo nie myślę.

Okolica, w której będę mieszkać jest na prawdę prześliczna. Lubię takie klimaty. Plus jest tam tyyyle atrakcji dla mieszkańców, zwłaszcza dla dzieci. O nudzie nie mam mowy :)



Pozostało jeszcze ponad sto dni do wyjazdu. "Studniówka". No nic, tylko czekać na "rozwiązanie" ;)


niedziela, 31 lipca 2011

Ladies and gentlemen!


Mesdames et Messieurs!
Meine Damen und Herren!
Panie i Panowie!


Z wielką przyjemnością, radością i ekscytacją chciałabym ogłosić radosną (dla mnie) nowinę!

I HAVE MY PERFECT MATCH!

Tak, tak :) Znalazłam moją przyszła host rodzinkę!

Match #2 okazał się tym trafionym w dziesiątkę! Wiadomo...moje wyobrażenia o rodzince będę mogła zweryfikować dopiero na miejscu, ale mam dobre przeczucia. Po rozmowach z Hostami stwierdziłam, że czeka mnie zabawny rok :)

Zdecydowałam się na nich, mimo tego, że wyjadę dopiero 14 listopada. No nic, poczekam sobie troszkę ;) Ale myślę, że warto...

Jak już wcześniej pisałam, będę się opiekować dwójką chłopaczków lat 5 i 3. Stacjonować będę w South Riding, Virginia. Śliczna okolica, stosunkowo blisko do Waszyngtonu. Blisko lasy, parki, stawy, boiska, sklepy, a nawet góry - dla mnie bomba! Auto hosta do mojej dyspozycji po jego powrocie z pracy, czyli koło godziny 5pm. Praca od 7:15 do 16:15 :) Obowiązki to zawożenie dziaciaków do szkoły (chodzą do nich na 3 godziny). Szkoły są o rzut beretem od domu, jakieś 5-10min jazdy samochodem. Moim zadaniem będzie głównie zabawa z dziećmi :) Pranie robi Hostka, gotowanie...yyy...podgrzać coś w mikrofali, hmm...myślę, że dam radę ;)  Kilka razy do roku całą rodziną jeżdżą do rodziny w Indianie, będę jeździć z nimi, no chyba, że będę miała inne plany ;)

Od obecnej AuPairki dostałam maila, który mnie utwierdził w przekonaniu, że moja przyszła Host Family naprawdę traktuje AuPair jak członka rodziny.

Jeszcze kilka formalności mi pozostało...
...ale już czuję, że MY DREAMS COME TRUE :)

czwartek, 28 lipca 2011

Rozmówki polsko - amerykańskie

Tak, tak... konwersacja mailowa się rozwinęła. Zadałam chyba tyle samo pytań, co Hości podczas rozmowy na Skype. Hostka cierpliwie odpisuje i... coraz bardziej mnie się tam podoba!

Z początku pytanie o Boga i maglowanie mnie różnymi pytaniam wydawało mi się nieco dziwne i odpychajace, ale im więcej z nimi piszę, tym bardziej zmieniam opinię. Z dalszych rozmów nie wynika, ani że są gorliwymi wierzącymi, ani surowymi osobami. Sądzę, że te pytania wynikały z troski o dzieci i o nasze przyszłe koegzystowanie ;) Wiedzą z autopsji o co pytać , bo mieli już kilka AuPairek. Do obecnej dostałam maila, napisałam wiadomość, czekam na odpowiedź.

Nic nie jest na 100%. Rozmawiamy, rozmawiamy, a raczej mailujemy :) Żadna deklaracja jeszcze nie padła z ich strony. Największym ALE jest ten nieszczęsny listopad. Trochę długo przyszłoby mi czekać. Ale...

Biorąc pod uwagę fakt, iż mam tam spędzić calutki rok, lepszą decyzją byłoby wybrać fajnych ludzi, a nie fajny termin. Co prawda, namiesza mi to trochę w planach, ale też nie zburzy ich dostrzętnie! Zawsze doszukuję się dobrych stron we wszystkim, tak samo jest w tym przypadku.

Listopad, hmm czemu nie! Będę mieć dużo czasu, aby się przygotować technicznie, materialnie, mentalnie itp. Wyjazd byłby 14 listopada (Karolina, ty chyba też tego dnia wyjeżdżasz?!), po moich urodzinach, więc będzie idealna okazja żeby się z wszystkimi pożegnać :)

Eh... nie wiem już nic! Nie ma co gdybać...zobaczymy jak to wszystko się ułoży.

wtorek, 26 lipca 2011

Match number 2!

Jak już wspomniałam wcześniej, mam drugi match. Jeśli chodzi o szczegóły to:
- rodzina mieszka w South Riding,VA - 30 min od Washington, DC
- hostka - pedagog szkolny, host - administrator sieci, znaczy się "komputerowiec"
- chłopaczki lat 5 i 3, chodzą do preschool, jeden na rano, drugi na 1pm
- mój dzień pracy zaczynałby się o 7.15, a kończyłby się o 16.15 ;)
- weekendy wolne, w wyjątkowych przypadkach babysitting w sobotę wieczorem
- kilka razy do roku jeżdżą do rodziny w Indianie na ok. tydzień i jeździłabym z nimi
- chcą, żebym była "part of the family" :)
- aupairki mają od 5 lat, dwie zostały na drugi rok.

Rozmowa przez Skype odbyła się w poniedziałek późnym wieczorem, znaczy się wczoraj. Host ogólnie żartowniś, hostka gaduła, duuużo mówi.

No i tu zaczynają się schody...

Ogólny czas rozmowy: prawie 2 godz.!
Ilość zadanych pytań: ogromna! Matko, ile oni zadawali pytań! Czułam się trochę jak na przesłuchaniu ;p
Najlepsze pytanie: Czy wierzę w Boga? A w pieklo i niebo? A co z Jezusem? Hmm...ponoć nie są religijni, bo nie chodzą co niedzielę do kościoła xD
Największy problem odnośnie tej rodziny: potrzebują AuPair dopiero od końca LISTOPADA!

Hmm...cóż! Biorąc pod uwagę fakt, iż chciałabym wyjechać pod koniec sierpnia, jest to dosyć duża przeszkoda!

Tak się zastanawiam, co robić...
Co prawda rodzina nie powiedziała, że chce mnie na pewno...
Więc nic nie jest pewne.

Ale czy warto, aż tyle czekać?! Zburzyłoby to całe moje plany, teraźniejsze i przyszłe.

Hmm...

sobota, 23 lipca 2011

Czyżby...?!

Mam kolejny match :) Nie będę za dużo opisywać i się cieszyć, bo zapeszę!
Powiem tylko, że rodzinka jest ze stanu Virginia, dwa słodkie chłopaczki - lat 5 i 3 :)
Według opisu bardzo fajni! Wyczuwam dobre fluidy ;)

Rozmowa w poniedziałek wieczorem...

czyżby...

...to ONI?!

środa, 20 lipca 2011

First Match - the end!

W sposób kulturalny i miły zakończył się mój pierwszy match. Wiadomo, trzeba do końca być miłym (nawet jeśli od początku jesteśmy na nie), żeby na koniec nie otrzmać niespodzianki w postaci "uroczego" komentarza! Na całe szczęcie trafiłam na normalną kobietę, więc nie robiła problemów.

Czyli czekają mnie kolejne dni sprawdzania skrzynki mail'owej i oczekiwania na jakiś odzew rodzin zza oceanu :) Ehh... "czas nas uczy...pokory" ;)

Czy tylko ja odnoszę takie wrażenie, że coś mało chętnych rodzin jest w tym czasie?

wtorek, 12 lipca 2011

First Match interview

I po rozmowie :) Wczesna pora ranna nie jest co prawda najlepszym czasem na intelektualno-językowe wywody, ale jakoś dałam radę ;) Rozmowa z HM z Teksasu przebiegła dość sprawnie, ale nie była "porywająca". Tzn., czuję, że to nie jest TA rodzinka. Moimi obowiązkami w tej HF byłoby: odwożenie dzieciaków do szkoły i na zajęcia tj. rano do szkoły, sprzątanie i pranie, potem wolne do 14, następnie odebrać dziewczynkę ze sql, obiad, zawieść na zajęcia taneczne, odebrać, zawieść do domu, praca domowa, jedzenie...i tak do ok 19.00. Chłopak ogólnie samodzielny, tylko gdzieś go podwieść i tyle. Mają już AuPair z Ukrainy, ale ona rezygnuje, bo życie w małym mieście nie przypadło jej do gustu. Jest taką bardziej "party girl", jak to powiedziała HM ;p Zastanawiam się jaką ja "girl" jestem xD

Reasumując, nie jest to HF moich marzeń. Jeśli od samego początku czuję, że do siebie nie pasujemy, to co by było na miejscu? Ufam swojej intuicji, a ona mi mówi POCZEKAJ! Oby tylko zjawiła się kolejna rodzina!

poniedziałek, 11 lipca 2011

First Match!

Pierwszy match! Nareszcie :) Nie jest to match marzeń, ale każdemu trzeba dać szansę :)

Rodzina z Teksasu. Miejscowość godzinę od Austin i 2,5h od Dallas. Dzieci sztuk dwie: dziewczynka 9lat i chłopak 14lat. HM pielęgniarka,a HD oficer wojskowy. Wyjeżdża na jakąś misję, nie będzie go do wiosny. HM napisała do mnie maila, że jest zainteresowana ;) co prawda stwierdzenie "au pair position" nie potwierdza jej dalszych zapewnień, jakobym miała być "członkiem rodziny", ale zweryfikujemy to podczas rozmowy.

Ogólnie wydają się fajną rodzinką, ale...mam dwa ALE:
- miejsce - nie ma tam za dużo atrakcji i dodatkowo UPAŁY! Może inni kochają jak się z nich leje pot, ale ja do takich osób nie należę ;)
- wiek dzieci - obawiam się, że będzie więcej sprzątania itp., niż opieki nad "dziećmi", które zajmują się same sobą.

Poczekamy, zobaczymy! Pierwsze interview przede mną. Stresik jest, ale nareszcie się coś dzieje :)

środa, 6 lipca 2011

"Siedzę i myślę..."

Tak, tak... idealne zajęcie do wypełniania czasu pomiędzy sprawdzaniem maila, a zaglądaniem na profil APC :) A myślenie pobudza wyobraźnię, więc bardzo pożyteczne zajęcie! Czekania ciąg dalszy. Dużo pytań, (chwilowo) bez odpowiedzi, ale optymizm nadal mnie nie opuszcza. Trzymam kciuki za wszystkich, którzy oczekują na "rodzinę z hameryki". A właśnie; jak długo (przeciętnie) się czeka/ czekałyście na pierwszy match?

niedziela, 3 lipca 2011

Coś o planach...

Zaznaczona przeze mnie data wyjazdu to 22.08.11r. Czy uda mi się wyjechać w tym dniu, who knows?! Najlepszą rzeczą (dla niektórych pewnie najgorszą) w tym całym przedsięwzięciu jest to, że wszystko jest jedną, wielką zagadką. Niczego nie da się do końca przewidzieć, ani zaplanować. Nie ukrywam, że jestem osobą zorganizowaną i lubię robić plany, a potem odhaczać je z listy "TO DO", ale taka lekka nutka niepewności i podekscytowania jest pociągająca. Tego właśnie szukam w życiu - braku stagnacji ;) Co prawda jestem "żółtodziobem" będącym na początku swej drogi do USA, więc nie chcę się wymądrzać, bo tak na prawdę nie wiem nic! Czas pewnie zweryfikuje moje opinie na różne tematy, ale "na ten czas onegdaj" jestem pełna optymizmu tudzież ekscytacji. Mam nadzieję, że doświadczone Aupairki wesprą w chwilach trudnych i podzielą się pozytywnymi odczuciami ze mną :) Pozdro dla Was :)

sobota, 2 lipca 2011

Wszyscy mają bloga, mam i ja! :)

Witam po raz pierwszy!

Doszłam do wniosku, że spisanie swoich spostrzeżeń, przemyśleń, wątpliwości, utrapień, pytań i odpowiedzi będzie bardzo pomocne w mojej drodze do bycia Au Pair in USA :)

Wszystkie sprawy organizacyjno/dokumentowo/formularzowe, wymagane na tym etapie mam za sobą :) Tzn. mam otwarty AuPairRoom w (Gawo) Au Pair Care i oczekuję na "objawienie" Host Family :)

Jako aktorka/reżyserka/scenarzystka czuję się spełniona i jestem w posiadaniu jakże ciekawego filmiku o mojej osobie :)  Nie pozostało mi nic innego jak tylko czekać... :)